Są ludzie, którzy unikają takich imprez. Bo trzeba wyjść do ludzi, trzeba się do kogoś odezwać (głupio przecież podczas każdej przerwy podpierać ściany), a tam pełno obcych osób. Są ludzie, którzy uważają, że na konferencje dla blogerów jeżdżą ciągle te same osoby, a popularni blogerzy trzymają się tylko w swoim gronie. Takich mitów jest jeszcze kilka. Dzisiaj rozprawiam się z nimi na podstawie wniosków wyciągniętych z konferencji WroBlog 2016.
Blogerzy to takie ciekawe stworzenia: piszą sobie te teksty, publikują zdjęcia jedzenia na Instagramie i pokazują, jakie fajne mają życie. A później, jak już jest fejm i hajsy, zaczynają jeździć po Polsce i opowiadać o tym innym blogerom na żywo. Jakby nie mogli sobie tego przeczytać, nie? A jednak są blogerzy, którzy chcą słuchać innych blogerów – tak jak ja, i nawet mogą w tym celu przejechać pół Polski (znowu ja). Było zatem pewne, że na Blogotok przyjedzie przynajmniej jeden gość. Mam już dwa koty (bo bałam się, że jeden to za mało), mam buldoga (nie jamnik i, co prawda, nie buldog francuski, a angielski, ale chyba się liczy?) i przeczytałam wszystkie książki Jasona Hunta. Dwa razy. Chciałam się zatem dowiedzieć, dlaczego jeszcze nie jestem znaną blogerką.
Stało się: poznałeś fantastyczną dziewczynę. Jest śliczna, inteligentna, rozmowna i kreatywna – czego chcieć więcej? Aha, jeśli nie czytasz blogów, mogłeś jej nie rozpoznać, ale jest blogerką. Nie przejmuj się jednak, nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać! Kliknij: „czytaj dalej”, a dowiesz się, czego możesz się spodziewać po związku z blogerką.
Jeśli jesteś blogerką i masz chłopaka – daj mu ten tekst do przeczytania. Niech wie, na co się pisze.
Czekałam na ogłoszenie przez Andrzejanowej edycji Share Week odkąd założyłam bloga – bardzo, bardzo nie chciałam jej przegapić! To fantastyczna inicjatywa, która niesamowicie angażuje i integruje blogosferę. W końcu, wraz z nadejściem wiosny, i ona przyszła. A ja mogę w końcu wykorzystać moją skrzętnie spisywaną listę ulubionych blogów, by polecić Wam kilka naprawdę wartościowych.
Od samego początku, kiedy jeszcze planowałam zakładanie bloga, wiedziałam, że będę dbała o to, aby korzystać także z innych kanałów komunikacji z czytelnikami. Video zostawiam na przyszłość, ale podcasty wydają mi się całkiem niezłym pomysłem. Zresztą, wspominała o nich nawet Kasia ze Zwierza Popkulturalnego na swojej wroblogowej prelekcji (o WroBlogu opowiedziałam w tekście podsumowującym luty). Zdaje się, że są stosunkowo mało popularnym medium wśród blogerów. I przez to są dla mnie sporą niewiadomą.