Większość z poniższych gatunków zaobserwujesz na wypełnionej po brzegi sali. Poza ostatnim. Ostatni zazwyczaj wybiera mniej popularne seanse.
Oto mój prywatny ranking, który roboczo nazwałam:
6 TYPÓW LUDZI, KTÓRYCH SPOTKASZ W KINIE
Cwane, co?
SZPERACZ-POŻERACZ
Nie rozumie, że popcorn na dnie kubła jest taki sam, jak ten na górze. Z tego powodu, zamiast jeść, jak każdy normalny człowiek, z wierzchu, grzebie w tym kartonie, miesza i wyciąga całą garść z samego dołu, rozsypując całkiem sporo na boki. Później tę garść próbuje wpakować naraz do paszczy i przeżuć wszystko za jednym zamachem. I znowu rozsypuje. A Tobie pozostaje mieć nadzieję, że te ziarna, które spadły na Ciebie, jeszcze nie zostały przeżute.
Toleruję przynoszenie prowiantu na seans, czasem także sobie kupię popcorn, bo lubię jęść popcorn do filmu. I, tak naprawdę, nie rozumiem irytacji ludzi tym, że ktoś je. Skoro bar kinowy oferuje przekąski na film, to ciężko oczekiwać, że na salę nikt z nim nie wejdzie. Jeśli Ci to przeszkadza, idź do kina studyjnego, nie do multipleksu. Samo jedzenie mi nie przeszkadza, ale już głośne jedzenie – jak najbardziej.
SMARTFONISTA-GDAKACZ
Promieniowanie z telefonów komórkowych przyjmuje dożylnie. I musi być zawsze online. Może jest blogerem? Smartfona z kieszeni wyciąga po raz pierwszy na trailerach, żeby ściszyć dźwięk. I przy okazji napisze coś komuś na Messengerze, wyśle SMSa, zrobi zdjęcie, żeby się pochwalić w mediach społecznościowych, że jest w kinie. Po chwili zrobi jeszcze dwa kolejne zdjęcia. Zamieści je w odstępie kilku tygodni – będzie mógł się pochwalić, że był w kinie jeszcze dwa razy. Potem sprawdzi, czy ktoś mu coś na Messengerze odpisał i upewni się, czy ilość lajków pod postem na FB się zgadza. A to wszystko w czasie, kiedy światła już zgasły i jedynym jasnym punktem na sali powinien być ekran kinowy, nie wyświetlacz telefonu. A ten ostatni, zazwyczaj ustawiony na maksymalną jasność, w ciemności bardzo, bardzo razi.
Druga część nazwy tego gatunku wzięła się od pierwotnej funkcji, z której korzystano, kiedy smartfon był jeszcze tylko telefonem. Wciąż jednak jest używana, a gdakacza, a zwłaszcza samicę, rozpoznasz po dźwiękach, jakie wydaje. “Żabciu, nie mogę teraz rozmawiać, w kinie jestem”, “…”, “tak, tak, już na filmie”, “…”, “dobrze, kupię, wracając do domu”, “…”, “tak, z jestem z Kasią i Magdą”, “…”, “a, jeszcze nie wiem, o czym jest”, “…”, “dobra, porozmawiamy później”, “…”, “no, buziaczki, papa!”, “…”, “paa, ja też cię kocham”, “…”, “no, buzi”.
SZCZUDLARZ
Siada zazwyczaj za Tobą. I napierdala w Twój fotel za każdym razem, kiedy chce założyć nogę na nogę. A wierci się niezwykle często, stęka przy tym, czasem mruknie, że ciasno.
Ja wiem, że rzędy foteli mają mało miejsc na nogi, samej mi to przeszkadza. Ale zmienić pozycję można subtelniej. Osoba siedząca w rzędzie niżej przyszła obejrzeć film, nie na masaż shiatsu. Jeśli jesteś Szczudlarzem i jest Ci za ciasno, wybierz takie kino, które oferuje większe przestrzenie na nogi albo siadaj w pierwszym rzędzie.
TATUŚ ROKU
Kiedy idę na film animowany, zdaję sobie sprawę z ryzyka, że co najmniej połowę widowni będą stanowiły dzieci. Takie życie. Wtedy wybieram albo późną godzinę seansu, albo obejrzenie filmu w domu. Ale już na “Jurassic World” czy “Doctor Strange” dzieci się nie spodziewałam. Pomijam już nawet całkiem kwestię tego, że podobnych tytułów nie uważam za odpowiednie dla siedmioletnich dzieci, bo to nie moje dzieci i nic mi do tego, jakimi kryteriami kierują się rodzice, wybierając film dla nich. Ale już niekończąca się litania pytań (wypowiadana na cały głos, bo dziecko, jak to dziecko, ma prawo jeszcze nie umieć szeptać) w stylu: “a kto to jest ten pan?”, “a dlaczego ten dinozaur jest zły?”, “a możemy mieć w domu dinozaura?”, “a jak ten pan zrobił te czary?”, “a jak to możliwe, że ta pani biegała po dżungli przez pół filmu i nie zepsuła jej się ani fryzura, ani szpilki?” – dobra, to ostatnie pytanie ja sobie zadawałam po “Jurassic World”, ale wiesz, co mam na myśli – to jest irytujące. I nie wierzę, że Tobie nie przeszkadza. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Tatuś Roku nie zabrał swoich dzieci na „Pięćdziesiąt Twarzy Greya”.
MARUDNIK-BYSTRZAK
Komentuje film. CAŁY FILM. W dodatku szeptem, który wcale szeptem nie jest, bo słyszą go co najmniej dwa sąsiednie rzędy. Jeśli ktoś chce sobie pogadać na filmie, to niech ten ktoś sobie ten film obejrzy w domu. Zwłaszcza, jeśli uważa, że film jest kiepski i zmarnował właśnie 18 złotych, za które mógł kupić dwa czteropaki. Ale, skoro nie ma czteropaków, ale jest na filmie, który mu się nie podoba, to nie wyjdzie z sali, bo to już będzie całkowite marnotrawstwo ciężko zarobionych (i już wydanych) pieniędzy. O, nie! On zostanie, lecz będzie głośno wyrażał swoje niezadowolenie, komentując scenariusz: “o, patrz, on teraz pewnie wyskoczy przez to okno i nic mu się nie stanie”. “Widzisz? Jak mogło mu się nic nie stać?!”, “heh, zaraz go pocałuje”, “o, ci dwoje to na pewno się ze sobą prześpią”, “no tak, oczywiście, że musi świetnie prowadzić motocykl, jasne, że tak”. Marudnik-Bystrzak uważa, że skoro jemu się film nie podoba, to innym osobom na sali również. Tyle dobrego, że raczej ogląda film pierwszy raz, więc przynajmniej nie będzie spoilował.
LIZAKI-ZALICZACZE
Występują zawsze w parze i ciamkają głośno sobą nawzajem. Samice lizaków-zaliczaczy chichoczą, zagłuszając nieraz film. Fun fact: to często przedstawiciele właśnie tego gatunku, jeśli mówisz, że idziesz z kimś do kina, pytają: “ale do kina, czy na film, hłe, hłe, hłe?”.
Jeśli Ty jesteś Lizakiem-Zaliczaczem, pamiętaj, że sale kinowe są monitorowane kamerami na podczerwień i dostarczacie rozrywki obsłudze kina. Have fun.
Lizaki-Zaliczacze zamykają moje zestawienie, bo skończyły mi się pomysły. Mi mogły, ale wierzę, że Ty, z otwartym umysłem, masz mnóstwo swoich. To co, kto jeszcze powinien się tu znaleźć?
Autorem zdjęcia nagłówkowego jest: Thomas Berg